Kolejne pomysły rządu PiS uszczuplają budżety samorządów, wpływy maleją z powodu obniżki podatków, których część zostaje w lokalnych budżetach, a rząd próbuje przerzucać koszty na samorządy, przekazując zbyt niską subwencję oświatową, mimo obiecanych podwyżek dla nauczycieli. Łódzki poseł Tomasz Trela alarmuje, że kolejne problemy samorządów jeszcze przed nami. Rosnące ceny energii to problem, który boleśnie odczuć mogą nie tylko włodarze miast, ale też mieszkańcy.
"Inflacji to dziś 15,5%, to najwięcej od 25 lat. Wiemy, że jest bardzo drogo, wiemy też, że na składową inflacji mają wpływ również ceny energii, a te ceny wzrosły o ponad 40% rok do roku. Najgorsze będzie jednak to, co będzie się działo w 2023 roku. Przez ostatnie 4 dni odwiedziłem 16 miast na terenie naszego kraju, rozmawiałem z wieloma samorządowcami, z wieloma burmistrzami i każdy z nich dawał jednoznaczny sygnał, że nie będzie ich stać na zapłatę za prąd w 2023 roku. Rozmawiałem też z panią prezydent Małgorzata Moskwa-Wodnicką, analizowaliśmy sytuację, jaka jest w Łodzi. Łódź w 2022 roku za prąd w ramach Łódzkiej Grupy Zakupowej płaciła około 55-58 milionów złotych, ale według szacunków, które są na 2023 rok, to będzie wzrost o około 400%, gdzie z 58 milionów będzie ponad 200 milionów złotych" - alarmował łódzki poseł Lewicy Tomasz Trela.
Polityk podkreślił, że takie wzrost opłat za energię zmusi samorządy do rezygnacji z pewnych zadań. Zdaniem polityka straci edukacja transport albo inwestycje. Podkreśl, że Lewica nie chce, żeby samorządy z czegokolwiek rezygnowały, dlatego wystąpił z apelem do premiera Mateusza Morawieckiego o stworzenie tarczy dla samorządów i przyznanie rekompensaty za drożejący prąd.
Parlamentarzysta zauważył, że drastyczny wzrost cen energii to też wina rządu i premiera, który przez 7 lat nie zajął się bezpieczeństwem energetycznym, a wręcz blokował inwestycje i rozwój OZE.
"Jakiś czas temu władze samorządowe podjęły decyzję o utworzeniu Łódzkiej Grupy Zakupowej, po to, żeby ponad 350 podmiotów, wspólnie uzyskało lepszą cenę za prąd. W ubiegłym roku cena za jedną megawatogodzinę wynosiła już ponad 508 zł, gdzie wcześniej było to 271 zł. Dzisiaj okazuje się, po przygotowaniu prognozy i przymiarkach do przetargu, że to nie będzie już 571 zł, ale 1600 zł i to nie jest ostateczna szacowana kwota, do której należy dołożyć jeszcze marżę i inne opłaty dla koncernów energetycznych" - stwierdziła samorządowczyni Lewicy, Małgorzata Moskwa-Wodnicka.
Wiceprezydent Łodzi spodziewa się, że kwota za prąd może sięgnąć nawet 2000-2500 zł za megawatogodzinę, co oznacza wzrost opłaty za energię z 58 milionów to ponad 200 milionów złotych. Podwyżka sięgająca 400% wykracza poza możliwości samorządu. Przedstawicielka Lewicy zwróciła uwagę, że przy tak ogromnej skali podwyżek za same placówki edukacyjne opłaty mogą wzrosnąć z 8 do 60 milionów złotych. Dodała też, że takiego scenariusza nie można było wcześniej przewidzieć.
Politycy Lewicy zaznaczyli, że nie wyobrażają sobie sytuacji, w której miasto byłaby nie sprzątane, nieodśnieżone albo nieoświetlony ze względu na wysokie ceny energii i brak funduszy w budżetach lokalnych. Dodali, że wsparcie dla samorządów nie powinno być problemem dla rządu, który odnotowuje wyższe wpływy do budżetu ze względu na inflację.